piątek, 22 maja 2009

Monastyr


Chmarnik wpatrywał się przez przymrużone oczy w słońce prześwitujące pomiędzy liśćmi. Upalny dzień był nie do zniesienia, dlatego siedział pod drzewem rozkoszując się zimnym piwem. Wystarczająco daleko od domu znachorki, by nie być zaczepianym przez malca, którego jej oddał pod opiekę. Choć lubił go bardzo i ją też, chciał mieć chwilkę spokoju, musiał przemyśleć pewne sprawy. A leniwy nastrój upalnego dnia się świetnie do tego nadawał. Każdy kolejny łyk zimnego piwa chłodził nie tylko piersi wypełnione gorącym powietrzem napływającym od łąk, ale też w przedziwny sposób ochładzał głowę pokrytą potem. Rozkoszował się chwilą, bo wiedział że wiele mu już ich nie przyjdzie spędzić w tym jakże gościnnym domu. Musiał odejść, zaoszczędzone pieniądze się kończyły, znachorka namawiała go by został, ale wiedział, że ani on nie umiałby osiąść w jednym miejscu, a ni że sielanka by trwała długo. Jakkolwiek był przekonany, że będzie tu częstym gościem. Nocami słyszał wycie wilka. Wiedział, że nie tylko on chce wiedzieć jak będzie wzrastał chłopiec i czy znachorka nie będzie potrzebowała wsparcia, chociażby materialnego. Ciężko będzie wyruszyć, ale tak musi, ciągle odwlekał ten moment. Usłyszał męskie głosy od chałupy. Na ścieżce zobaczył chłopów zbliżających się w jego stronę. Było ich trzech ubranych w odświętne stroje, ale bez przepychu, zwykli mieszkańcy tych stron. Ożywili się gdy go zobaczyli, ale rozmowa umilkła. Stanęli dwa kroki od niego i otoczyli go półkolem. Popatrzyli po sobie niepewni, który ma zacząć. W końcu najstarszy odchrząknął i przestąpiwszy z nogi na nogę przemówił:
- Wiemy żeście panie chmarnik, znachorka nam wskazała drogę.
Nie zamierzał bardzo ułatwiać im zadania, popatrzył w oczy mówiącemu i milczał.
Stary westchnął, podrapał się po głowie jakby to coś mogło pomóc i ciągnął dalej.
- No bo mielibyśmy dla was pracę, tylko nie wiemy czy się zgodzicie.
- To akurat chyba kwestia ceny - chmarnik uśmiechnął się rozbrajająco jak tylko umiał. Nie wyszło mu, jak zwykle zresztą. Teraz to już żaden z chłopów nie wiedział, gdzie ma patrzeć. Każdego interesowało co innego - liście, trawa, pień drzewa. Jeden z młodszych szturchnął starego. Ten splunął w bok jakby na mimowolnie na urok i wydukał:
- Bo u nas pod wsią dawno temu osiedlili się zakonnicy. Znaczy monastyr wybudowali. Od lat pomagali, msze prawili, ludzi leczyli i nauczali. Tylko dwa lata temu jak się przeorowi się zmarło i nowy nastał coś się zmieniło. Coś im się w głowach porobiło, żeby nie powiedzieć inaczej. Ciągle im żarcia brakuje, bo i postów nie przestrzegają. Ludziom roboty cięgiem wyznaczają w polu, bo oni niby na modłach. Wiem ci jakie to modły, bo dziewki ze wsi na nie ciągają i co rusz który lata do piwniczki po bukłaczek.
- Skargę do biskupa zanieście - chmarnik nie musiał się ironicznie uśmiechać, sama propozycja była ironiczna.
- Oj bylim panie, dwa razy bylim. Nie pomogło nic. Biskup ich wychwala, że niby pracowici i że duże datki wysyłają. Dość już tego mamy. Ostatnio dziewki na noc do dom nie wracają po parę nocy. Rekolekcje co miesiąc niby. To my przyszli pomocy szukać u was.
- Aha.. Wiecie, że ja chmarnik. To niby jakiej ja pomocy mogę wam udzielić?
- My wiemy panie, żeście propastnyk też. Wasza sława sięga daleko, każdy dziad o was teraz opowiada po wsiach i jarmarkach.
- No to jak taki sławny jestem to pewnie i nie tani?
- O tym zaraz pogadamy. Myśmy myśleli żebyście nam pomogli z tymi zakonnikami, znaczy żeby się ich pozbyć.
- Czyś Ty chłopie z drabiny na głowę upadł - tym razem szczere zdziwienie chmarnikowi wyszło bez problemu - jednym piorunem mam załatwić ilu to zakonników? Kilkunastu? Kilkudziesięciu?
- Nie, nie panie. My jakby ich chcieli mordować to byśmy zbójów najęli, ale my ich krwi na rękach nie chcemy mieć. Myśmy myśleli, że może by im tak się monastyr od pioruna spalił......
- A sami byście nie mogli? I taniej i szybciej.
- Ofiarował się jeden głupek wioskowy, że sprawę załatwi, ale przecież oni głupi nie są. Pożar rzecz normalna, zdarza się. Odbudują i tyle, i będzie po staremu. Dlatego musi to być coś, co ich przekona że to siły nieczyste, albo kara boska.
- Aaaaa. No niegłupio żeście to sobie wykombinowali. I niby ja mam być tą siła nieczystą co karę boską sprowadziła. Znaczy ja mam wymyślić jak to zrobić, żeby uwierzyli i się wynieśli - chmarnik był szczerze zadziwiony przemyślnością chłopów.
Teraz chłop nieco stracił na pewności siebie, której i tak nie miał za wiele. Stał i tylko kiwał głową z każdym słowem chmarnika.
- Tak panie. Zapłacimy ile chcecie.
- No widzę, że wy we wszystkim to mądrzy jesteście, ale targować to się nie umiecie.
- Zgadzacie się panie?
- Wracajcie do wsi ludkowie - chłopu mina się wydłużyła - przyjdę po was za dwa dni, razem jak przybędziemy będzie to podejrzane.
Chłopi wyszczerzyli zęby jakby zobaczyli pół litra przed każdym z nich na stole. Zaczęli się kłaniać w pół.
- Dziękujem panie, będziemy czekać.
Odwrócili się i pomaszerowali grzecznie ścieżką.

Brak komentarzy: