czwartek, 18 grudnia 2008

Mógłbym tak żyć.....


Byłem w tym roku na rynku w Sanoku. Chociaż przejeżdżałem przez Sanok wiele razy, to dopiero po latach dane mi było odwiedzić rynek powtórnie. I nie żałuję, zrobił na mnie ogromne wrażenie. Piękna pogoda uwypukliła kolor ścian budynków. Upał komponował się z szumem fontanny. Z głośników snuła się muzyka poważna. Miałem ochotę usiąść w którymś z ogródków, zamówić kawę i zatopić się w myślach. Oby więcej rynków zostało w naszych miastach podobnie odnowione....

wtorek, 16 grudnia 2008

Kobieta z winem

Przed Świętami okres wybaczania, więc mogę sobie pozwolić.

poniedziałek, 15 grudnia 2008

Dziewczynka z pieskiem

Może przed Świętami zostanie mi to wybaczone.

poniedziałek, 8 grudnia 2008

Doskonalenie się


Musashi Miyamoto, prawdopodobnie największy szermierz w historii, przez całe swoje życie wygrał ponad sześćdziesiąt pojedynków, by pod koniec życia zacząć się zastanawiać, czy faktycznie osiągnął doskonałość, czy po prostu jego przeciwnicy byli słabi i nie trafił na kogoś lepszego od siebie. Mam wrażenie, że w obecnym świecie, w całym jego pośpiechu, zgubiliśmy zdolność doskonalenia siebie tylko dla samego celu. Na każdej drodze wyznaczamy sobie szereg małych stopni i po osiągnięciu określonego usatysfakcjonowani wynikiem przerywamy, by zająć się czymś innym. Sam nigdy po egzaminie, z którego dostałem piątkę, nie wracałem do domu i brałem książkę do ręki. Nigdy nie uznałem, że pytania być może były za łatwe i materiał tak naprawdę nie jest opanowany. Tym wyraźniej widzę to dzisiaj, gdy jestem i uczniem i nauczycielem. Szczęśliwy ten nauczyciel, do którego uczniowie przychodzą dobrowolnie i chętnie. Tak jest na zajęciach karate, na które chodzę. Mimo, że są kolejne stopnie, które można pokonywać, nie są one obwarowane przymusem i ramami czasowymi. Nikt nie zostanie wydalony, gdy nie podejdzie lub nie zda egzaminu. Wszystko się rozbija jedynie o chęci ucznia i jego zaangażowanie. Inaczej jest na zajęciach, które ja prowadzę, gdzie uczniowie są obwarowani szeregiem zasad. Coraz częściej mam wrażenie, że niemożliwe jest zmotywowanie do uczenia się dla samej nauki. Wydaje się, że uczą się, żeby tylko dostać wpis i przejść do następnego etapu. Koło się zamyka. Zasady wiążą ucznia, uczeń by je spełnić spycha naukę na plan dalszy. Materiału jest coraz więcej, a coraz słabszy kontakt z uczniem, by wskazać mu jego błędy i niedoskonałości. Czasami bezsilność bardzo rozczarowuje. Wolę się uczyć niż być nauczycielem.

niedziela, 7 grudnia 2008

Chmarnik


Chmarnik milczał. Liczył, że karczmarz pociągnie dalej. Ale on pokręcił głową, spojrzał na chmarnika i znowu pokręcił głową.
- Nie bójcie się. Co się dzieje? - chmarnik był zaintrygowany.
- Niby panie zwykłe rzeczy. A to jednemu ciele zdechło, a to krowom u innego mleko odjęło. Wiecie panie, zwykłe to na wsi rzeczy. Znaczy się klątwa - złe spojrzenie musi być. Ale jak zmarła, nie wiadomo na co, panna młoda, to się zrobiło poważnie.
- To nie macie we wsi baby od zamawiania?
- Ano jest panie...
- No i co? Nie poradziła?
- Ano nie.... Połaziła, pokręciła głową, bardzo nawet nie chciała pokazać tego swojego zamawiania. Pieniędzy nie wzięła, bo pewnie czuła, że nie da rady. Bo i nic się nie zmieniło.
Chmarnika nie specjalnie dziwiło, że zamawiaczka, nie chciała pokazać, co robi. Jakby się ludność napatrzyła, to zaraz by się znaleźli tacy, co też by potrafili zamawiać. A jakby jeszcze któremuś wyszło, to interes zepsuty. A te kobiety przeważnie z tego się utrzymywały. Chmarnik sam nie miał w zwyczaju pokazywać za wiele, bo wtedy usługi tanieją. Choć wiedział, że akurat tego, co on potrafił podrobić się nie da. Ale że zamawiaczka nie poradziła to było dziwne, przeważnie sobie radziły bez problemu większego z takimi przypadkami.
- Długo ta baba z wami w wiosce mieszka? Chodzi mi o to czy wcześniej sobie radziła z podobnymi przypadkami?
- Od urodzenia Panie mieszka. Wcześniej jej matka była zamawiaczką. No i do tej pory sobie radziła, a teraz nie dała rady... No i jeszcze ta susza.
- A pop?
- Jak to oni panie. Cały czas gada, że to przez grzechy wioski. Każe se płacić za wszystko. Cięgiem nowe msze odprawia. A nic się nie zmienia.
Chmarnik już wiedział, że zlecenie może zostać znacznie rozszerzone. Nie mógł zmienić tylko pogody, bo jeśli to faktycznie przez klątwę to susza wróci i ludzie będą mieli pretensje. A on nie chciał, żeby jego reputacja ucierpiała. Musi odnaleźć osobę, która ma złe spojrzenie. Ale najpierw musi porozmawiać z zamawiaczką.
- Gdzie mieszka ta wasza zamawiaczka?
- Pod lasem panie, na górze.
Chmarnik przypomniał sobie, że mijał samotną chałupę ukrytą w sadzie w pewnym oddaleniu od wsi.
- Zwie się jakoś?
- Ludzie zwą ją Kałatkania. Ale to nie jest nazwisko, nikt chyba nie wie jak się naprawdę nazywa.
- Kolację szykujcie. Wrócę niebawem.

sobota, 6 grudnia 2008

fotosynteza


Nie mam czasu. Byle do świąt. Później i dzień będzie dłuższy, a i więcej dni pogodnych. Ja to chyba fotosyntezę przeprowadzam, bo jak jest słońce to aż się chce żyć. Tyle, że w pracy się nie chce siedzieć, bo już bym się powlókł gdzieś z plecaczkiem po lesie. Świąt też czekam jak zbawienia, bo będzie okazja na spacery. Może w tym roku też będzie śnieg to i zdjęcia jakieś się zrobi. Nawet w zimie lubię się powłóczyć po lesie. Posłuchać ciszy. Tak, ciszy. Dopiero tam zdaję sobie sprawę, że przecież cały dzień jestem otoczony informacjami i dźwiękami. Pozornie nieistotne, ale chyba jednak męczące, skoro w ciszy odczuwam przyjemność. Z drugiej strony jednak smutno w zimie. Brak zieleni, radosnych ptaków, brzęczących owadów. Czasami tylko jakieś tropy przecinają ścieżkę. Śnieg przyjemnie skrzypi pod butami, mróz łaskocze w nos, ale jednak ciepło jak się idzie. Nawet tak ciepło, ma się ochotę zdjąć rękawiczki i czapkę, co czasami robię. Trzeba się oderwać od codzienności, żeby złapać trochę świeżości umysłu i sił motywacji na każdy nowy dzień. I tak żyję od wolnego do wolnego, od wycieczki do wycieczki. Czasami się zastanawiam, czy jakbym wygrał w totka, to bym wybudował sobie chatkę w górach. Przeprowadził się. Zaszył się w takiej dziurze. I nic tylko ryby, grzyby, fotki. A w długie wieczory pisałbym głupoty w necie. A później przychodzi refleksja, czy by mi to wystarczyło. Czy wówczas smakowałoby tak samo. Im bardziej coś jest nieosiągalne to smakuje lepiej. Więc chyba lepiej jest, jak jest. Czekam. Jeszcze dwa tygodnie.