czwartek, 15 stycznia 2009

Chmarnik


Chmarnik wracał wolno w stronę karczmy. Słońce nieśpiesznie układało się do snu za lasem. Mrok ogarniał cienie. Wreszcie chłód wdzierał się do doliny od strumienia. Im niżej chmarnik schodził to jakby wchodził w upalny dzień do piwnicy. Poczuł wyraźną ulgę oddychając wieczornym ochładzającym się powietrzem. Wieś powoli pustoszała, jeszcze gdzie niegdzie trwały wieczorne obrządki w gospodarstwach. Wiedział z doświadczenia, że niedługo pewnie pokazała by się młodzież na nocne spacery i schadzki, ale po ostatnich wydarzeniach wcale nie było to takie pewne. Ciągle po głowie chodziła mu rozmowa z Kałatkanią. Nie liczył, że ta wizyta rozwiąże całą zagadkę, ale chyba miał trochę nadzieję, że coś mu podpowie. Niestety wyeliminowała mu tylko jedną możliwość. Musiał teraz radzić sobie sam. Zresztą nawet jakby ona była zamieszana w te wydarzenia, to i tak jej ruszyć nie może, wieś by na to nigdy nie pozwoliła. Takie kobiety były nietykalne, bo były potrzebne.
Półświadomie skierował swoje kroki w kierunku cerkwi. Ale to nie cerkiew go interesowała, od lat był niewierzący. Chciał zobaczyć przycerkiewny cmentarz. Wbrew obiegowej opinii nie potrafił rozmawiać ze zmarłymi, choć wiedział, że jutro już taka plotka się rozejdzie po wsi. Mimo zmroku ktoś go na pewno zobaczy. Wsie były pełne takich ktosiów. Nie rozmawiał ze zmarłymi, wiedział z doświadczenia, że cmentarz, a szczególnie grób zmarłej przedwcześnie panny młodej może mu dużo powiedzieć o wsi i o jej rodzinie. Miał cichą nadzieję, że może niespełniona miłość da swój wyraz na grobie ukochanej i on wychwyci ten subtelny szczegół. Nieśpiesznie doszedł do cerkwi. Wysokie drzewa pochylały swoje gałęzie nad krzyżami cmentarza. Co jakiś czas lekki wietrzyk poruszył liśćmi w koronach, a lekki szmer docierał do jego uszu. W niedalekiej odległości dawał się słyszeć szum strumienia potykającego się o kamienie. Stanął na chwilkę. Zerknął na mur okalający cmentarz zbudowany z kamieni porośniętych trawą i mchami. Cóż, miejscowi mieli teraz inne zmartwienia niż porządki na cmentarzu. Choć cerkiew go nie interesowała jej widok obudził wspomnienia z dzieciństwa. Niewielka, drewniana, kryta gontem. Dokładnie taka jak w jego rodzinnej miejscowości, do której nigdy już nie miał wrócić. Chyba nigdy. Powoli przekroczył bramę cmentarną. W zapadającym mroku dojrzał świeże kwiaty na jednym z grobów i tam się skierował. Grób był jeszcze obłożony wiązankami. Niektóre były zeschnięte, a inne świeże. Ale nie zauważył nic nadzwyczajnego, jakiegoś małego bukieciku ze wstążką lub serduszka jarmacznego. Nic. Zamyślił się. Zawiedziony kochanek musiałby przyjść. Taka jest natura ludzka. Musiałby coś zostawić. Dla uspokojenia sumienia i rozrzewnionej duszy. Jeszcze raz obszedł grób dookoła. Nic wyjątkowego nie było. Tylko rodzina się grobem opiekowała. Nagle do jego uszu doszły ciche kroki. Nad jego głową zakwilił zbudzony niespodzianie drozd. Gdzieś z boku zza nagrobka wychynął czarny cień.
- Nie wiem, czy Boga mam pochwalić, bo widziałem, że znaku krzyża nie robicie przy grobie, znaczy żeście niewierzący - zachrypniętym głosem odezwał się niemłody już pop.
- Witajcie! Wiecie kim jestem? - chmarnik nie wydawał się przestraszony mimo nagłego pojawienia się popa. Czarne postacie na cmentarzu to w ogromnej większości duchowni.
- A wiem, wiem. We wsi nic się nie ukryje. Wiem i kim i po co tu jesteście. Ale nie wiem co na cmentarzu planujecie? - albo dobrze maskował zaniepokojenie, albo doskonale wiedział dlaczego chmarnik odwiedza cmentarz po zmroku.
- Pewnie różne o mnie rzeczy słyszeliście, a nie wszystko....
- To też wiem, że nie wszystko, co ludzie gadają jest prawdą. Wiem co planujecie. Chociaż niezgodne to z wiarą tych ludzi, muszę na to przymknąć oko, bo ja nic tu poradzić nie umiem. Nie mogę też patrzeć jak się wieś męczy. Wiem czym to grozi, nie umiem w imię Boga skazać tych dzieci na głód w zimie i później odprawiać pogrzeb za pogrzebem. - głos mu wyraźnie zaczął drżeć - czuję się taki bezsilny. Czy jest mniejsze zło? Czy akceptując Twoje działania wpuszczam diabła do wsi?
- Nie wiem. Czy ja wyglądam na diabła? Czy ten co rzucił urok to diabeł czy ja, co go znajdę i uratuję resztę wsi ? A może diabłem jest ten, za sprawą którego dzieci się rodzą kalekie..... - chmarnik umilkł. Wiedział, że powiedział za dużo.
- Tu Cię boli. Stąd Twoja niewiara. - wydawało się, że w ciemności pop pokręcił głową. Chmarnik zamilkł, jego pokręcona ręka zaswędziała.- Tego za jedną rozmowę się uleczyć nie da. Kiedyś zmienisz zdanie może jak będziesz w moim wieku. Teraz rób co musisz. Wiem przynajmniej, że nie skrzywdzisz niewinnych - pop westchnął ciężko i powoli zgarbiony odszedł.
Chmarnik stał zamyślony. Pierwszy pop, co go nie wyklął. A już tyle razy się nasłuchał, kim jest i gdzie skończy. A teraz wszystko, co sądził i był pewien, zostało zachwiane. Musi zrobić swoje i tą wieś opuścić. Jak najszybciej. Burczenie w brzuchu przypomniało mu, że prosił karczmarza o kolację i nocleg. Czas wracać do karczmy.

Brak komentarzy: