piątek, 28 listopada 2008

Chmarnik


Faktycznie nadchodzący mężczyzna był trzeźwy, przynajmniej bardziej trzeźwy niż zwykle, bo wyglądał na takiego, co specjalnie się nie opiera jak częstują. Chmarnik w ramach taktyki negocjacyjnej więcej uwagi poświęcał bezchmurnemu niebu niż nadchodzącemu sołtysowi. Zresztą tak wyglądał bardziej profesjonalnie roztaczając wokół swoje zainteresowanie pogodą. A pogoda jak wszyscy wiedzą, jaka jest każdy widzi. Sołtys podszedł. Stanął niepewny. Przez chwilkę czekał, że może chmarnik go zauważy choć nie miał wątpliwości, że jego nadejście pozostało zauważone. W końcu z głośnym sapnięciem klapnął nieproszony naprzeciw gościa. Przedziwnym trafem pojawił się karczmarz z kuflem piwa i kieliszkiem okowity i bez słowa postawił oba naczynia przed sołtysem. Widać doskonale znał upodobania kulinarne przybysza. Sołtys nawet się nie skrzywił, gdy wychylił kieliszek. Upił łyk zimnego piwa, przez chwilę jego twarz rozjaśnił uśmiech.
- Wyście chmarnik Panie?
Obcy oderwał wzrok od nieba. Popatrzył na sołtysa i skinął głową.
- Pytam tak dla porządku, bo widziałem Was na targu w Baligrodzie i wiem, coście za jeden i co ludzie o was gadali.
- To nam wiele ułatwi. Bo wiecie, że jestem skuteczny i że drogo wam przyjdzie zapłacić.
Sołtys westchnął.
- Pogoda nam potrzebna. Bez tego ze zbiorów nic nie będzie. Trzeba będzie pójść na żebry. Zapasów nie ma nikt we wsi, no może wielmożny Pan.........
- Jęczenie nic nie da. Chcieliście jęczeć, trzeba było baby przysłać albo popa. Chcę tyle co zwykle, a pan ze dwora jak chce, żeby deszcz jego nie ominął to musi dorzucić drugie tyle.
- Panu powtórzę, zadowolony nie będzie, ale niech się targuje po swojemu. Ale nam byście opuścili, nic nikomu nie zdradzimy.
- Wieś nie wygląda na biedną, a i was stać na napitki. Zapłacicie do wieczora, albo opuszczam dolinę.
Sołtys pobożnie spojrzał w niebo, jakby coś zmalował. Chmarnik zastanawiał się na ile sołtys został upoważniony przez społeczność. Już w przeszłości dostawał różne propozycje. Jakby wziął wszystkie krowy, konie i inne zwierzaki, które mu proponowano, to by arkę Noego zapełnił i to nie raz. Były też inne propozycje, harem pewnie też by miał i to niekoniecznie tylko z pięknych kobiet złożony.
- Eeeee panie - zaczął dukać sołtys - jest u nas parę sierot, co ja mówię, prawie dorosłych panien.....
- Nic z tych rzeczy. Jeśli coś o mnie słyszeliście to wiecie, że tylko gotówka, nie wlokę za sobą nikogo.
Sołtys jęknął, spojrzał jeszcze raz błagalnie. Wstał i dopił piwo. Odstawił kufel.
- Muszę spytać. Lepiej piwa nie pić niż z głodu zdechnąć. Pewnie się zgodzimy. Ale zapytać muszę.
Odszedł ciężkim krokiem między chałupy. Chmarnik kiwnął na karczmarza, który znowu się zjawił znikąd. Nie miał złudzeń, że ich rozmowa była podsłuchiwana. Ale nie interesowało go, reputacja i tak go wyprzedzała. Był drogi, ale skuteczny. Pomny na uczucie przy wejściu do wsi zagadnął:
- Dzieje się coś oprócz suszy we wsi ciekawego?
- Oj dzieje panie, ale to przeklęte wypadki są.....

Brak komentarzy: