sobota, 1 listopada 2008

Wchodzę do lasu, wyłączam wszystkie dźwięki w aparacie. Idę wolno i równym krokiem, unikam nadmiernego hałasu. Rozglądam się uważnie i tak samo słucham, to przeważnie słuch pierwszy odbiera obecność zwierząt. Bardzo łatwo można odróżnić dźwięki człowieka od stałych mieszkańców lasu. O wiele trudniej zorientować się, który to z tych stałych mieszkańców jest niedaleko mnie. Słyszę charakterystyczny i niepowtarzalny dźwięk, dla niektórych wieszczący nieszczęście. Wtedy zaczynam powoli go podchodzić. Teraz poruszam się naprawdę wolno i staram się go dojrzeć pierwszy. Aparat już jest włączony, gdzieś się sam włączył w pierwszym kroku. Serce pompuje krew jakbym przebiegł kilometr, a nie szedł małymi kroczkami. Co jakiś czas przystaję. I nagle jest, wysoko na drzewie, on także mnie dostrzegł - przecież ma o wiele lepszy słuch, choć wzrok w ciągu dnia nie dopisuje. Czuję się tak jakbym dostał pozwolenie na zrobienie tego zdjęcia po tygodniu wzajemnych podchodów na tej górze........

Brak komentarzy: